Któregoś dnia, już całkiem chłodnego dnia, Mateusz powiedział: "zimno jest, zrób mi szalik". Cóż więcej trzeba było dodawać? Nie mogę pozwolić przecież by mi marzł. Rzecz w tym, że ja naprawdę nie lubię dziergać szalików. Chust też nie, ale szaliki mają to do siebie, że są długie i nudne :). Nie można zrobić za krótkiego szalika, bo będzie po prostu niewygodny, a komin to nie jest ulubiony dodatek Mateusza. Gdy ja potrzebuję ogrzać szyje to dziergam właśnie kominy, taka forma bardzo mi odpowiada, bo noszę wszystko na kurtce, a nie pod nią. Z Mateuszem jest inaczej, szalik zawsze przy samej szyi, a kurtkę jakoś trzeba zapiąć. Ale niechęć do tej formy to nic, kiedy mąż w potrzebie!
Chciałam by szalik był z cienkiej wełny (fingering) by nie zajmował pod kurtką dużo miejsca, by był długi, tak na 2-3 owinięcia, i żeby był ciepły. Wełna merino i kaszmir brzmią idealnie prawda? To jest właśnie cudowne w ręcznie dzierganych rzeczach z dobrej jakości materiału - nie grzeją nas grubością, a jakością! Akrylowy sweter, choćby nie wiem jak był gruby, to nie to samo co wełniany, nawet ten dziergany na trójeczkach.
Miałam w swoim niewielkim koszyku z własnościową wełną Fino. Fino w pięknym kolorze Cailloux, które początkowo było swetrem. A że było za małym swetrem, to zostało sprute i posłużyło idealnie na nowy szalik. Nie prałam tym razem i nie prostowałam nitki, dziergałam z takiej pokarbowanej, co jest przykre dla oczu, ale po praniu znika absolutnie. Wszystko się perfekcyjnie wyrównało i wygładziło, a że dziergam ciasno to oczka wcale nie różnią się wielkością. No nieskromnie powiem, że wygląda jakbym dziergała ze świeżutkiej! To samo z jakością nitki - zniosła dzierganie, pranie, blokowanie, prucie, dzierganie, pranie i blokowanie idealnie :) Naprawdę ją uwielbiam!
I tak Mateusz doczekał się szalika o wyjątkowym składzie (merino, kaszmir, jedwab), o słusznej długości, zrobiony naprawdę ciekawym wzorem, który wybrałam bardzo szybko, bo jak tylko go zobaczyłam, to podjęłam decyzję. Zapraszam do obejrzenia naszego Dunaway autorstwa Julie Hoover:
Wzór jest dwustronny, z jednej mamy taki udawany "ściągacz", a z drugiej ścieg francuski. Lekko go zmodyfikowaliśmy - we wzorze są dwie wersje, wąska i szeroka, wybraliśmy tą pierwszą. Miałam inną próbkę, więc żeby szalik nie był za wąski dodaliśmy trochę oczek na szerokość. Dziergałam tak długo aż nie stwierdziłam, że już będzie okej. Moja długość to 185 cm.
Szalik jest lekki, ale właśnie rozładowały mi się baterie w wadze, więc mogę zgadywać tylko ile wełny na niego poszło... obstawiam, że na pewno mniej niż dwa motki Fino. Jak tylko kupię baterie, to podam na Ravelry dokładną wagę i metraż:).
Zbliżenie na detale:
Bardzo prosty i naprawdę ładny ścieg, prawda?
Wydzierganie tego szalika bardzo mnie cieszy, wiem, że posłuży przez dobrych kilka lat (proszę, nie zgub go, proszę, proszę, proszę!:)) i będzie grzał jak należy.
W dniu gdy skończyłam szalik, nabrałam oczka na grubaśną czapkę dla mnie. I skończyłam jeszcze tego samego dnia. Zdjęcia wkrótce!
Pozdrawiam,
Marzena